Potem bywało rożnie. Kochaliśmy sie namiętnie ale krótko. Niemal jak owoc tej nagłej miłości, zaraz po oswojeniu się ze sobą, pojawiło się we mnie nowe życie i nastały nowe zwyczaje w moim królestwie flakonów. Po 9 miesiącach wróciłam do siebie, wróciłam do BC. Znów na krótko. Druga ciąża była dla mojej trzódki jeszcze bardziej bezwzględna. Oddałam moją niemal pełną pięćdziesiątkę za bezcen, dorzuciłam balsam... w te trudne dni byłam pewna, że to już koniec. Jednak kiedy kilka miesięcy temu pojawiły się pogłoski o wycofywaniu BC, nie miałam wątpliwości co robić. Zdobyłam flakon, tworzę zapas i mam nadzieję, że do trzech razy sztuka, i że tym razem będę mądrzejsza i zostaniemy ze sobą na długo.
Przez pryzmat naszej burzliwej znajomości widze BC następująco: już pierwsze akordy to kadzidło, i miękkie, brązowe, jakby kawowe drewno, doprawione bogato masalą. Głęboko w jamach nosa robi sie ciepło i ciemno. Nadlatuje Hypnos, jego cień okrywa aksamitnym zapomnieniem. Śnij, że jesteś Jego oblubienicą. Władca mar przychodzi nocą, ciało doskonale czarne, niewidzialne, wszechprzenikliwe. Nietoperzą dłonią delikatnie obejmuje twarz, powoli podnosi ku swojej i składa pierwszy, pieszczotliwy pocałunek, muśnięcie skrzydeł. Śnij. Rozpływasz się w Nim i w pieszczocie, właściwie już nie ma oblubienicy, ciało jest puste, jej duch szybuje zachmurzonym niebem , bezszelestnie. Możesz wyśnić słodkie zakończenie, lekki dreszcz, a możesz i koszmar.

Pod monolityczną, gładką, czarną, i jakby martwą skorupą flakonu nieustannie faluje zapach niespokojny i przepełniony olbrzymią energią, głęboki jak ocean, w którym kłębią się sprzeczne prądy emocji, pragnień, uroków. Zapach na wskroś podświadomy.
W przeciwieństwie do wszystkich innych perfum kadzidlanych inspirowanych chrześciaństwem zachodnim (MdM, Avignon, Passage d'Enfer), w których kadzidło jest w moim odbiorze bardzo surowe i jakby odosobnione, przez co ostre, Black Cashmere zawiera w sobie również kobiecą twarz kościoła, w postaci woni służebnie wypastowanej podłogi. Dzięki tej niespotykanej domieszce roztacza ciepły, tłustawy żar. Drewno w BC jest inne niż np. w Sequoi - nie ma w nim nic ze świeżego soku, buchającej żywicy - to woń lekko skwaśniałych, wysiedzianych, wypolerowanych ławek, i klęczników z wydrążonymi setkami pokornych kolan wgłębieniami.
BC jest niewątpliwie ciepły, choć dominująca nuta kadzidła zawsze mgliście mi przypomina o zimnym wnętrzu kościoła. Zdecydowanie jeden z tych, które pozostawiają za sobą "smugę", ale nie jest to smuga inwazyjna - kto chce go czuć ciągle musi się zabawić w gonienie nosem za czarnym skrzydłem.
Nuty: szafran, przyprawy masala, biały pieprz, goździki, gałka muszkatołowa, ziele angielskie, żarnowiec miotlasty, czerwona róża Marechai, etiopskie kadzidło Guggul, singapurska paczula, afrykańskie drzewo Wengue, drzewo miodowe, labdanum, wanilia, ambra, miód.
1 komentarz:
Uwielbiam Black Cashmere - ale dla mnie to zapach na późną jesień i zimę. tylko! to zapach do golfu, swetra, grubego płaszcza. uwielbiam go. wspaniały, niezapomniany zapach
Prześlij komentarz