8.02.2007

Donna Karan Black Cashmere - kadzidło estrogenowe

Bardzo dobrze pamiętam moje pierwsze spotkanie z Black Cashmere. Był ponury październikowy czy listopadowy wieczór, zmęczona wracałam do domu z pracy, a że po drodze mijałam perfumerię, weszłam troszkę się podbudować. BC wylądował na jednej z rąk, dzięki czemu podróż na dalekie osiedle natychmiast przestała się dłużyć. Zafrapował mnie od pierwszego rozkwitu, ale dopiero kiedy po 20 minutach wyszłam z autobusu, i w nagrzany rękaw mojego płaszcza wpadł jesienny, omnipotentny wiatr, zapach owionął mnie i zaczarował na dobre. Pomyślałam, że nareszcie znalazłam zdecydowanie kadzidlane perfumy jakby wprost stworzone dla mnie! Woń, która bardzo pociągała mnie w NU YSL, tutaj została perfekcyjne ubrana w aromaty, które mi nie przeszkadzały, a uwypuklały to, co w tym zapachu najpiękniejsze: jego nieprzenikliwość, dymność. W Black Cashmere można się otulić i zniknąć z widoku, roztopić się w czerni. Woń okadza całą osobę, owija czarnym jak smoła, miekkim jak skrzydło motyla dymem. Był to wtedy (2003) najbardziej "czarowniczy" zapach, jaki mi było dane powąchać, i mowa tu zdecydowanie o magii czarnej, o mrocznym, ale nie okrutnym misterium. BC kojarzył mi się składaniem ofiar z kwiatów na ołtarzu boginii z zasępionym obliczem.
Potem bywało rożnie. Kochaliśmy sie namiętnie ale krótko. Niemal jak owoc tej nagłej miłości, zaraz po oswojeniu się ze sobą, pojawiło się we mnie nowe życie i nastały nowe zwyczaje w moim królestwie flakonów. Po 9 miesiącach wróciłam do siebie, wróciłam do BC. Znów na krótko. Druga ciąża była dla mojej trzódki jeszcze bardziej bezwzględna. Oddałam moją niemal pełną pięćdziesiątkę za bezcen, dorzuciłam balsam... w te trudne dni byłam pewna, że to już koniec. Jednak kiedy kilka miesięcy temu pojawiły się pogłoski o wycofywaniu BC, nie miałam wątpliwości co robić. Zdobyłam flakon, tworzę zapas i mam nadzieję, że do trzech razy sztuka, i że tym razem będę mądrzejsza i zostaniemy ze sobą na długo.

Przez pryzmat naszej burzliwej znajomości widze BC następująco: już pierwsze akordy to kadzidło, i miękkie, brązowe, jakby kawowe drewno, doprawione bogato masalą. Głęboko w jamach nosa robi sie ciepło i ciemno. Nadlatuje Hypnos, jego cień okrywa aksamitnym zapomnieniem. Śnij, że jesteś Jego oblubienicą. Władca mar przychodzi nocą, ciało doskonale czarne, niewidzialne, wszechprzenikliwe. Nietoperzą dłonią delikatnie obejmuje twarz, powoli podnosi ku swojej i składa pierwszy, pieszczotliwy pocałunek, muśnięcie skrzydeł. Śnij. Rozpływasz się w Nim i w pieszczocie, właściwie już nie ma oblubienicy, ciało jest puste, jej duch szybuje zachmurzonym niebem , bezszelestnie. Możesz wyśnić słodkie zakończenie, lekki dreszcz, a możesz i koszmar.

Pod monolityczną, gładką, czarną, i jakby martwą skorupą flakonu nieustannie faluje zapach niespokojny i przepełniony olbrzymią energią, głęboki jak ocean, w którym kłębią się sprzeczne prądy emocji, pragnień, uroków. Zapach na wskroś podświadomy.

W przeciwieństwie do wszystkich innych perfum kadzidlanych inspirowanych chrześciaństwem zachodnim (MdM, Avignon, Passage d'Enfer), w których kadzidło jest w moim odbiorze bardzo surowe i jakby odosobnione, przez co ostre, Black Cashmere zawiera w sobie również kobiecą twarz kościoła, w postaci woni służebnie wypastowanej podłogi. Dzięki tej niespotykanej domieszce roztacza ciepły, tłustawy żar. Drewno w BC jest inne niż
np. w Sequoi - nie ma w nim nic ze świeżego soku, buchającej żywicy - to woń lekko skwaśniałych, wysiedzianych, wypolerowanych ławek, i klęczników z wydrążonymi setkami pokornych kolan wgłębieniami.
BC jest niewątpliwie ciepły, choć dominująca nuta kadzidła zawsze mgliście
mi przypomina o zimnym wnętrzu kościoła. Zdecydowanie jeden z tych, które pozostawiają za sobą "smugę", ale nie jest to smuga inwazyjna - kto chce go czuć ciągle musi się zabawić w gonienie nosem za czarnym skrzydłem.

Nuty: szafran
, przyprawy masala, biały pieprz, goździki, gałka muszkatołowa, ziele angielskie, żarnowiec miotlasty, czerwona róża Marechai, etiopskie kadzidło Guggul, singapurska paczula, afrykańskie drzewo Wengue, drzewo miodowe, labdanum, wanilia, ambra, miód.

1 komentarz:

dziewczyna-z-sasiedztwa pisze...

Uwielbiam Black Cashmere - ale dla mnie to zapach na późną jesień i zimę. tylko! to zapach do golfu, swetra, grubego płaszcza. uwielbiam go. wspaniały, niezapomniany zapach