Co w nosie kręci

26.01.2007

dziś testuję

Caron Parfum Sacre - blisko ideałowi perfum jako takich, choć niekoniecznie dla mnie. miękkie, ciepłe, komfortowe i aurzaste. kobiece jak matka, żona, kochanka.
Sisley Soir de Lune - miodny szypr, jeden z ładniejszych jakie miałam okazję wąchać. właściwie to nawet wyjątkowo piękny. co nie zmienia faktu, że szypr to szypr i nie dla mnie on.
Autor: Ola o 26.1.07

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nowszy post Starszy post Strona główna
Subskrybuj: Komentarze do posta (Atom)

Zakładki

  • donosy
  • ewolucja
  • nieistniejące
  • recenzje
  • techniczne
  • wariacje

w temacie...

  • o perfumach na gazecie...
  • i na wizażu!
  • Luca Turin już nie pisze o perfumach :(
  • ale za to Sorbet pisze :)
  • lapsang souchong
  • synestezja

Wpisy

  • ►  2019 (1)
    • ►  kwietnia (1)
  • ▼  2007 (17)
    • ►  marca (1)
    • ►  lutego (6)
    • ▼  stycznia (10)
      • L'Artisan Passage d'Enfer
      • dziś testuję
      • słów parę o Les Exclusifs de Chanel
      • Prada, czyli sen kaszalota
      • L'Artisan Tea for Two
      • Comme des Garcons Kyoto
      • pani osioł i jej żłoby
      • kiedy to się zaczęło?
      • z nowym rokiem nowym krokiem
      • subiektywny ranking ambrowców
  • ►  2006 (31)
    • ►  grudnia (4)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (8)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (3)
    • ►  czerwca (4)
    • ►  maja (4)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  lutego (2)
  • ►  2005 (14)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (7)
    • ►  września (3)
Motyw Prosty. Obsługiwane przez usługę Blogger.