10.01.2007

pani osioł i jej żłoby

czyli odwieczny problem z cyklu: ja nie mam co na siebie włożyć!

coraz częściej sprawa dotyczy moich pachnideł. tak, mam przepełnioną szafę, a jednak czasem zupełnie nie wiem, co ubrać.
od paru dni ręka zawisa nad koszykiem z FUP-ami* i zamiast pewnie sięgać do celu, waha się, drży, cofa. przebiera! a nawet zwyczajnie grzebie. myśli w gonitwie potykają się o siebie, czas ucieka, ręka robi się coraz bardziej zmęczona. test korka - nie, to nie to. ten fioletowy poprzednio drapał w gardło, a ten nosiłam ostatnio zbyt często... wreszcie biorę sprawdzonego klasyka, i zraszam się - psik psik - i więcej już nie - bez przekonania. po czym zapominam, że w ogóle coś na sobie mam, o delektowaniu sie zapachem nie ma mowy. że aura nieprzyjazna? może. że wiatr wszystko zwiewa? ale przecież są dni, kiedy wieje jeszcze mocniej, i właśnie wtedy perfumy dwoją sie i troją warstwami jak skłębione chusty, błyskają kolorami, zaskakują zestawieniami nut. nie dziś. nie tego stycznia.
czego mi trzeba? odchudzenia kolekcji czy nowości? chyba jednak tego pierwszego, bo nieobwąchanych zapachów w pudełku z próbkami mam multum, ale jakoś pasja poznawania nowego jest u mnie w uwiądzie. mam nadzieję, że to przejściowe. zreszta jutro czeka mnie uczta, przyjedzie do mnie 5 nowych cudeniek, w tym dwa nieznane. może wyobraźnia się przebudzi.
___________________________
*FUP - Frequently Used Perfumes, CUP w wersji polskiej

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Elve, znowu ręce sobie możemy uścisnąć :) W mojej pasji/manii/dziwactwie jestem mniej więcej na podobnym etapie co Ty - syndrom pełnej szafy, osła i żłobu, mozolne wybieranie, co dzisiaj, a post factum pewna irytacja, że coś innego bardziej by pasowało. Nie, nie mam jeszcze żadnego pomysłu, jak to rozwiązać; odchudzanie kolekcji przynosi ulgę krótkotrwałą, bo wtedy nabierasz przekonania, że w Twoim życiu i szafce znowu pojawia się miejsce na kolejne pachnidła - a te tylko czekają, żeby podstępnie się przemknąć :) Każdy chyba musi sam z tym dojść do ładu... Choć cały czas przypominam sobie Twoje słowa, które przeczytałam na forum gazetowym: że stanęłaś przed wyborem, czy będziesz użytkowniczką czy kolekcjonerką i wybrałaś to drugie. Więc jeśli rzeczywiście jesteś pewna wybranej opcji - "odchudzanie" chyba niepotrzebne. Swoją drogą - ja cały czas się miotam między tymi alternatywami. Tyle dzisiaj. Ściskam!

Ola pisze...

hej :)
po ostatnim szaleństwie (które miało miejsce 11 stycznia i do którego dopuściłam tylko dlatego, że było zdawna zaplanowane) dałam sobie trzymiesięczny szlaban, i jest mi z tym bardzo dobrze. mam w tej chwili absolutnie wszystko, co chciałam mieć ze znanych mi rzeczy, i chwilowo powstrzymuję się przed poznawaniem nowych ziem. należy mi się odpoczynek przed następną wyczerpująca podróżą. poza tym mam wiele do opisania, daję sobie teraz czas, żeby - w końcu - nasycić się cudeńkami, które u mnie zagościły. przecież to chore, że nic jeszcze nie napisałam o wielkich zeszłorocznych przyjemnościach, czyli TfT i L LL :)
ale to już niedługo, mam nawet gotowe drafty.
a to Fumerie Turque, które czeka na mnie w domu Kuby to taki - również kupę czasu temu wymarzony - prezent urodzinowy. tak sobie to wytłumaczyłam i tej wersji będę się trzymać ;)
poza tym komu jak komu, ale tureckiemu wąsaczowi z cygarem nie będę odmawiać :D