19.10.2006

nielubiane?

Są takie nuty, których w perfumach nie znoszę - mniej lub bardziej. Myślałam ostatnio, które to, w jakiej kolejności się objawiały i właściwie - o co mi chodzi? Czemu tak właściwie ich nie toleruję?

Po pierwsze: róża. Może dlatego, że to królowa kwiatów, a za kwiatami, mówiąc eufemistycznie, nie przepadam? Ma należne jej pierwsze miejsce. Niemal zawsze brzmi kwaśno, zbyt pudrowo i sztucznie. I jest to ewidentnie sprawka mojej skóry, bo ten sam różany zapach wąchany z kogoś innego może być poematem delikatności - na mnie zawsze wyjdzie z niego brzydki zwierz. Absolutnym jak dotąd wyjątkiem jest Safran Troublant l'Artisan, w którym - być może za sprawą szafranu - róża nadaje się do przełknięcia, ba! jest całkiem smakowita.
Róży niewiele ustępują inne kwiaty. Weźmy na przykład pannę konwalię - znajduje moją akceptację w jedynie dwóch zapachach: Envy Gucci i wiosennym Annayake (w którym zresztą jako składnik nie występuje, ale wyraźnie ją tam wyczuwam). Nie są to jednak typowo konwaliowe perfumy, zawierają tylko drobny element tych kwiatków, uroczych skądinąd. No właśnie, jak to możliwe, że woń tak lubiana w naturze (każdej wiosny kupuję sobie bukiecik, i to niejeden), w perfumach tak zawodzi, jest tak potworna? Nieumiejętność odwzorowania perfekcji? Być może miejsce konwalii jest w ogrodzie, bo na mojej skórze błyskawicznie gasną, więdną, gniją.
Kolejnym koszmarkiem jest jaśmin. Chyba żaden inny składnik nie potrafi być tak namolny i trupi jak ta delikatna gwiazdka. Przeraża mnie w Alienie i pewnie stu innych kompozycjach. Knebluje, osacza, śni się w koszmarach. Jednocześnie zachwyca chłodnym tchnieniem w jednej jedynej formie: Pure Poison Dior.
Neroli to kolejny bohater tego odcinka. Dławiącą mocą dorównuje jaśminowi, jest niemożebnie mdły i oble słodki. Tu jednak mam spore powody by sądzić, że moja odraza spowodowana jest jego niską jakością w większości znanych mi perfum. A te spore powody nazywają się Fleur d'Oranger Serge Lutens i pachną wręcz niebiańsko. Jak to powiedział Sorbet:"Chodziłem z nosem po niebie i myślałem: Boże, co za piękny zapach". Dokładnie tak. Prawie czuję deszcz miękkich, otulających płatków sypiących się spod koron drzew, łagodnie kołysanych ciepłym wiatrem, całowanych złotymi promieniami słońca. Gdzie leży prawda? Czy to tylko mistrz oprawiania w ramy tak ładnie je potrafi upozować, czy może po prostu miał pod ręką wyjątkowo dobry ekstrakt?
Fiołki - zawsze mi się wydawało, że po prostu muszę kochać te kwiaty w perfumach. Zdobyłam wszystkie znajdujące się w zasięgu fiołkowe zapachy - i nie podszedł mi żaden. Bardzo bolesna to była porażka, zważywszy na mój silnie emocjonalny stosunek do tych maleństw. A one niewdzięcznie drapią mnie w gardle - i już. Zero wdzięku.
Irys. Jakkolwiek szlachetnie by się nie nazywał i jak bardzo bym sie nie starała - zastosowany w nadmiarze dusi pudrowością. A nadmiar niestety zaczyna się już przy bardzo niskich dawkach tej cennej rośliny. Na szczęście istnieją dawki akceptowale i mam nadzieję, że właśnie taką znajdę w Dzongkha.
Przyprawy też potrafią nieźle dać popalić. Za dużo kardamonu i pieprzu powoduje u mnie zgagę. Szczypty - ekstazę.
Chyba jedynym elementem perfumiarskim, którego nie lubię globalnie i w każdej ilości, jest szypr. Nie potrafię przypomnieć sobie szypru, który mogłabym nosić chociaż godzinę bez marszczenia nosa z niesmaku. Chyba że weźmiemy pod uwagę tak zwany modern chypre w osobie Narciso Rodriguez For Her, ale moim zdaniem to naginanie nazwy niczemu nie służy, Narciso jest piżmowy, szyprowy - wcale a wcale.

Konkluzja moich rozmyślań troszkę mnie zaskoczyła - okazuje się, że poza tym biednym szyprem nie ma niczego, co mogłoby całkowicie dyskwalifikować perfumy. No i poza nadmiarem. Może tu jest pies pogrzebany? Nawet ukochane kadzidło w zbyt dużej ilości molekuł na centymetr kwadratowy skóry potrafi śmierdzieć szmatą (casus Avignon), więc umiar w stosowaniu - także tych ryzykownych dla mnie - składowych jest podstawą udanej kompozycji i może stanowić o jej wyjątkowości. Odrobina brzydoty by podkreślić piękno? Czemu nie.

Brak komentarzy: