1.10.2006

propozycja dla CdG - Series 9: Space

Zainspirowana zapiskami Anousheh Ansari (http://spaceblog.xprize.org/2006/09/22/the-trip-up/) rozmyślałam, jak może pachnieć niebo, a ściśle mówiąc - szeroko pojęty kosmos. Wyszło mi coś w sam raz na serię dla Comme des Garcons :)

Geocentric (albo Inner Space) - natchnione średniowieczną, katolicką wizją świata jako globu zawieszonego w środku kryształowej sfery, w której umieszczone na niewidocznych obręczach krążą słońce i planety, a mroki nocy rozświetlają umieszczone na sklepieniu gwiazdy. Zapach wody (w końcu to sam środek epoki Ryb), do tego przestrzenne, jasne kadzidło, czysta ambra, a jako kontapunkt żelazisty zapach krwi spływającej po mieczach krzyżowców, kurz zarastającej trawą, imperialnej rzymskiej drogi, ździebełko organiki z miejskiego rynsztoka. Kusi mnie też nuta rozkładu, ropiejących ran, śmierci na syfilis (zwłaszcza wraz z towarzyszącymi jej zmianami w mózgu), ale to chyba by było zbyt odważne.
19th Century Heliocentric (albo Eter) - od kilku wieków już wiadomo, że nie jesteśmy pępkiem wszechświata, a odkrycia Maxwella implikują zdaniem wielu naukowców konieczność istnienia we wszechświecie ośrodka, w którym mogą przemieszczać się fale. Dziewiętnastowieczny kosmos pachnie więc eterem, tym dietylowym (mimo, że nie ma on nic wspólnego z postulowanym kosmicznym, z którego niewielki tu byłby pożytek, miał być bowiem zupełnie bezwonny) - a zatem narkotycznie, upajająco i odpężająco, niekoniecznie eterycznie. Dla przełamania dodałabym trochę nut rodem z maszyny parowej: węgiel, para (coś jak żelazko), spalenizna; i może jeszcze trochę zjonizowanego powietrza na część fal elektromagnetycznych?
Solar System - czyli mniej więcej to, co wiemy w tej chwili o naszym miejscu pobytu. Byłby to zapach bliski nagrzanemu słońcem, pustemu kamieniołomowi. Z dzieciństwa pamiętam poszukiwanie krzemieni i rozbijanie ich i innych kamieni. I ten zapach, ciepło, siarka, sól, ziemia. Dodatkowo trochę propanu-butanu, szypta benzyny, i może właśnie tu należałoby wrzucić te przypalone ciasteczka migdałowe? Chciałabym, aby na początku SolSys buchał gorącymi nutami, i stopniowo się wychładzał, aż do czystego wyobrażenia wodoru pod koniec... ale ta nuta kamieniołomu (niewątpliwie obecna w pasie asteroid i Kuipera) byłaby ciągle obecna.
Milky Way - ta nazwa mówi sama za siebie. Musiałby być od początku słodki, rozbuchany, pełen światła i ciepła, rozwichrzony na brzegach, z ultraciężkim jądrem i długim, mlecznym ogonem. Na jego peryferiach widzę delikatne akcenty paczuli, irysa i wodorostów. Wszak gdzies tam musi być jakieś życie...
Deep Space Nine - najgłębsza otchłań. Miliony lat świetlnych pustki, bliskość zera absolutnego, supernowe, czarne dziury, obce cywilizacje bez szans na spotkanie się. Tak pachnie teleportacja na USS Enterprise. Te perfumy mogliby stworzyć BORG dla kapitana Picarda. Zapach bogaty, chaotyczny, wciągający, kontrastowy, niezrozumiały, straszny. Czerń (kadzidło, węgiel drzewny, czarne kwiaty, pieprz), biel (cukier-puder, sól, pranie na wietrze) i przesunięcie ku czerwieni (papryka i czerwone wino). A na koniec, na przekór smutnej entropii marzy mi sie baza o zapachu małego dziecka :)

1 komentarz:

Ola pisze...

Haha.!
Średniowiecze to mój faworyt. Takowy zapach byłby po prostu bardzo... ludzki.