15.10.2006

jesień

Jak pachnie ta pora roku? W moim świecie nie ma jednej jesieni, nie ma więc też jednego zapachu, który by ją opisywał. Jesień ma kilka twarzy.

Ta pierwsza to moja ulubiona odsłona, czyli jesień złota. Zamglone słońce, żółtawe niebo, wysokie cirrusy, nietypowy dla nadmorskiej okolicy brak wiatru. Ziemia oddaje z siebie całe ciepło nagromadzone w ciągu lata, oddaje tak intensywnie, że na noc już jej nie starcza sił i rano jest całkiem zimno. Rosa na piasku, cienkie niteczki babiego lata na jeszcze opalonych rękach, nostalgia w sercu. A ten zapach to Dune.

Druga postać to jesień zgniła i szara. Nadal nie ma wiatru, mgła jest gęsta, i mimo zapewnień meteorologów nie ustępuje, nawet kiedy minie południe. Czasem siąpi deszcz. Wysokie ciśnienie nie pozwala swobodnie unosić sie dymom z palonych liści, pełzną więc przy wilgotnej ziemi jak smutne węże. "Liście z drzew spadają masłem na dół" - każdy lot jest smutny jak łza, ciężki jakby to leciał kamień, a delikatny trzask lądowania jest nieuchronny jak śmierć. Z tą wszechogarniającą szarością i smutkiem kojarzy mi się stara, czarna Mania Armaniego.

Trzecia emanacja to jesień śmiała i zdecydowana, że tak powiem jesień w pełnym uwiądzie - z siekącym, zimnym deszczem, huraganowym, przenikliwym wiatrem i rozpaczliwie krótkim dniem. Słońce jest już w strefie wspomnień, łyska od czasu do czasu perłowo-szarą kulą na krańcu świata, by po chwili utonąć w sinych odmętach chmur. Dymy gryzą w gardle, mieszając się z niemal mroźnym już powietrzem. Tak, jest ponuro i niebezpiecznie. Chłoń tę atmosferę, by pełniej cieszyć się życiem, kiedy słońce zawróci w stronę zwrotnika Raka. Stalowo-granatowy krążek NU świetnie ci w tym pomoże.

Ostatnia forma jesieni to właścwie przedzimie. Dymy niemal zniknęły, ognisko spopielało, zamiast płomienia widać jego węgliste, wilgotne już serce. Świat się wyczyścił, życie śpi, nie ma żaru. Niebo rankiem jest sterylnie niebieskie. Skute cienką warstewką lodu liście chrupią pod ciężkimi buciorami nadchodzącej ze wschodu zimy. Pod korą drzew, głęboko w łyku soki niemal stoją, struchlałe, odrętwiałe wizją ścinającego je miecza mrozu. W strasznej ciszy, jak dźwięk kryształowego sopla niesie się Cerruti Image.

Jest jeszcze piąta twarz jesieni. Ale tego zapachu - zapachu zmian, przełamywania lodów, wielkich nadziei, szalonych wypraw, graniczących z pewnością przeczuć, magii ukrytej pod kołderką codzienności, nagłej miłości - jeszcze nie udało mi się odnaleźć.

Brak komentarzy: