25.02.2007

w perfumiarskim światku wrze

na najlepszym perfumiarskim blogu anglojęzycznym pojawił się ostatnio wpis, w którym sporo jest o tym, co i mi ostatnio - a mianowicie kiedy dowiedziałam się, że w ubiegłym roku pojawiło się niemal 700 nowych zapachów, a w tym liczba ta przekroczy 800, przy czym liczba ta jest zaniżona- chodziło po głowie. autor bloga, Robin, wykonuje codziennie kawał naprawdę wyśmienitej roboty, zapewniając wszystkich perfumistom (? czy to by mogło być tak po polsku?) najświeższe informacje o nowościach, możliwościach zakupu perfum, plus dziesiątki znakomitych recenzji zapachów. taka nasza biblia, czy też jedna z jej ksiąg. i tenże tytan pracy powiedział wreszcie: dość. ileż można! 800 zapachów rocznie? to ponad 2 na dzień! pomijając trudności z ich zdobyciem (często są to edycje butikowe, trudno dostępne), jak to wszystko solidnie przetestować? w dodatku prowadząc bloga, w którym zamieszczanie codziennych informacji też jest czasochłonne, bo wymaga przekopania się przez furę materiału. a do stworzenia dobrej recenzji nie wystarczy znajomość składu i mimobieżny test nadgarstkowy, z zapachem trzeba pochodzić, przegryźć się, zobaczyć co robi na dekolcie, a jak zachowuje sie naniesiony za uchem, jak odbieramy go po 15 minutach, dwóch, dwunastu godzinach, trzech dniach. przy tylu nowościach rocznie jest to zadanie przekraczające możliwości pojedynczego człowieka. sprawę pogarsza jeszcze fakt, że większość tych perfum, to wonie jednosezonowe, ledwie naszkicowane na kolanie, nieprzemyślane, bylejakie, mające uwieść w ciągu pierwszych pięciu minut, a potem blaknące, płaskie, kompletnie nie zapadające w pamięć, i najczęściej znikające po roku-dwóch latach egzystencji na półkach - ale i je trzeba przetestować, bo w zasadzie nie wiadomo, czego się spodziewać.
ś.p. Stanisław Lem pisał o prysznicu informacji, spod którego niezwykle trudno wyłowić najważniejsze krople. cóż, my, maniacy perfum, znaleźliśmy sie chyba w zasięgu potężnego gradobicia flakonów.
więc Robin poszukuje współpracowników.
żałuję, że tak niepewnie sie czuję z moim (zapewnie obiektywnie bardzo dobrym) angielskim, gdyby nie to, chętnie przystałabym do teamu.
a tak pozostaje mi niespieszne, dyktowane jedynie moim wewnętrznym tempem, a nie wymysłami marketingowców, prowadzenie własnego bloga o perfumach. i nadzieja, że duża konkurencja rodzi piękne pomysły.

Brak komentarzy: